Wiele osób zmagających się z lękiem nie postrzega siebie jako kogoś, kto potrzebuje wsparcia. Wręcz przeciwnie – są to osoby dobrze funkcjonujące, odpowiedzialne, często bardzo sprawcze. Przez lata nauczyły się działać mimo napięcia, zmęczenia i wewnętrznego niepokoju.
Problem pojawia się wtedy, gdy lęk zostaje wzięty pod kontrolę kosztem kontaktu z własnymi potrzebami.
Mechanizm nadmiernego radzenia sobie
„Radzenie sobie” z lękiem bardzo często oznacza:
- zagłuszanie go aktywnością,
- racjonalizowanie: „inni mają gorzej”,
- odsuwanie odpoczynku „na później”,
- ignorowanie sygnałów płynących z ciała.
Z perspektywy psychologicznej są to strategie adaptacyjne – chronią przed rozpadem codziennego funkcjonowania. Jednak przy długotrwałym stosowaniu utrzymują układ nerwowy w stanie stałej mobilizacji.
Lęk zostaje wtedy przesunięty „pod powierzchnię”, ale nie przestaje działać.
Gdy ciało krzyczy
Osoby długo kontrolujące lęk często trafiają do gabinetu nie z powodu samego niepokoju, lecz z powodu jego konsekwencji:
- przewlekłego zmęczenia,
- problemów ze snem,
- napięciowych dolegliwości bólowych,
- trudności z koncentracją,
- poczucia emocjonalnego chłodu lub dystansu.
To moment, w którym ciało zaczyna przejmować rolę komunikatora, ponieważ wcześniejsze sygnały nie zostały zauważone.
Dlaczego lęk wraca mimo „ogarnięcia życia”?
Często pytanie brzmi: „Skoro wszystko ogarniam, dlaczego lęk nie znika?”
Dzieje się tak, ponieważ lęk nie dotyczy wyłącznie aktualnych okoliczności. Bardzo często związany jest z:
- dawnymi doświadczeniami przeciążenia,
- stratą, na którą nie było wtedy miejsca,
- długotrwałym funkcjonowaniem w trybie „muszę”,
- brakiem poczucia realnego wsparcia.
Układ nerwowy zapamiętuje stan zagrożenia i reaguje nawet wtedy, gdy rozum podpowiada, że sytuacja jest bezpieczna.
Od kontroli do regulacji
Kluczową zmianą w pracy z lękiem jest przejście od kontroli do regulacji.
Kontrola próbuje lęk uciszyć. Regulacja uczy się go słuchać i stopniowo obniżać napięcie.
Oznacza to m.in.:
- powrót do sygnałów z ciała,
- zmniejszanie tempa zamiast dalszego mobilizowania się,
- odbudowę poczucia wpływu i bezpieczeństwa,
- zgodę na to, że pomoc nie jest porażką.
To proces, który wymaga czasu i życzliwości wobec siebie ale w zamian przynosi trwałą ulgę.
Lęk jako sygnał przeciążenia, a nie brak kompetencji
W pracy terapeutycznej bardzo wyraźnie widać, że lęk najczęściej dotyka osób silnych, odpowiedzialnych i długo wytrzymałych.
Nie jest dowodem słabości, lecz informacją, że zasoby zostały nadmiernie wykorzystane.
Zatrzymanie się i przyjrzenie lękowi to często pierwszy moment prawdziwej zmiany – takiej, która nie polega na jeszcze większym wysiłku, lecz na odbudowie równowagi.